Bł. Alojzy i Maria Beltrame Quattrocchi – nasi Patroni

Alojzy i Maria Beltrame Quattrocchi są pierwszym w dziejach Kościoła małżeństwem wyniesionym do chwały ołtarzy z powodu heroicznej wierności Ewangelii w życiu małżeńskim i rodzinnym. Beatyfikacji dokonał Jan Paweł II na Placu św. Piotra w Rzymie 21 października 2001 r., w dwudziestą rocznicę ogłoszenia adhortacji apostolskiej Familiaris consortio.

Alojzy i Maria związali się sakramentem małżeństwa w Bazylice Santa Maria Maggiore w Rzymie w 1905 r. On był wtedy młodym adwokatem, miał 25 lat i trzy lata wcześniej ukończył wydział prawa Uniwersytetu Rzymskiego. Pochodził z Katanii na Sycylii, z rodziny urzędnika prefektu­ry. Ona, młodsza o 4 lata, była starannie wykształconą młodą damą z dobrego domu. Należała do jednego z najstarszych rodów florenckich Corsini i miała wśród przodków papieża Klemensa XII (Andrea Corsini). Jej ociec był oficerem grenadierów sardyńskich. W szkole miała szczęście spotkać nauczycieli o wybitnej kulturze, którym zawdzięczała bogate wykształcenie humanistyczne. Wcześnie ujawnił się jej talent pisarski, nie mając jeszcze osiemnastu lat, Maria zadebiutowała dwoma publikacjami literackimi: szkicem na temat Le api [Pszczoły] Rucellaiego oraz esejem Gabriele Rossetti e i Preraffaeliti. Jej wrażliwość na piękno – sztukę, muzykę, poezję sprawiała, że umiejętnie zaszczepiła ją także swoim dzieciom. Wraz z mężem starała się regularnie uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych Rzymu. Z dużym sceptycyzmem odnosiła się do sztuki filmowej, pozwalając dzieciom na oglądanie tylko tych filmów, które sama uznała za wartościowe.

Beltrame Quattrocchi tworzyli tradycyjną, zamożną, mieszczańską rodzinę. Razem z dziadkami i rodzica­mi Marii zajmowali piękne mieszkanie na Piazza del Viminale w Rzymie. Wytworny dom nie zmieniał swojego wyglądu od lat. Do dzisiaj w wielkim salonie nad kominkiem wisi obraz Najświętszego Serca Pana Jezusa, przed którym cała rodzina zasiadała w okre­ślonym porządku przy ogromnym stole, a wieczorem zbierała się na modlitwę.

Przyszło im żyć w czasach trud­nych, naznaczonych dwiema wojnami światowymi, mimo to widzieli swoje życie jako: Życie pogodne, anga­żujące umysł, interesujące, głębokie i spokojne, nigdy puste, nigdy smutne ani pesymistyczne, życie w pełni przeżyte w duchu słowa. Przeżyte nie pobieżnie, lecz w radości z tego, co przynosi z sobą każda chwila, w radości, wciąż nowej, płynącej z bycia razem – napisała Maria w książce pt.: „Radiografia di un matrimonio” (Radiogram pewnego małżeństwa).

Alojzy i Maria zostali obdarze­ni czwórką potomstwa. Troje urodziło się w ciągu pierwszych czterech lat małżeństwa. Pierworodny syn Filippo przyszedł na świat w październiku 1906 r., już w marcu 1908 urodziła się córka Stefania, zwana Fanny, a w listopadzie 1909 r. rodzice cieszyli się narodzinami drugiego syna Cesare’go. W tym też czasie rodzina weszła na drogę ascezy duchowej, na której prowadził ich franciszkanin ojciec Pellegrino Paoli. To pozwoliło im sprostać dramatycznemu wyzwaniu, jakim okazała się czwarta ciąża Marii.

W styczniu 1914 r., w czwartym miesiącu ciąży niespodziewanie stwier­dzono u matki poważne komplikacje (łożysko przodujące). W tamtym czasie diagnoza taka oznaczała praktycznie śmierć matki i dziecka. Lekarz natychmiast nakazał przerwać ciążę, aby – jak sądził – uratować przynajmniej Marię. Małżonkowie jednoznacznie i stanowczo odmówili przyjęcia takiego rozwiązania , zawierzając Bożej Opatrzności i zdając się na Jej wolę zwrócili się z modlitwą do Matki Bożej. W kwietniu 1914 r., w ósmym miesiącu ciąży, przyszła na świat, ku ogromnej radości rodziny, wymo­dlona i wbrew ludzkim kalkulacjom zdrowa, druga córka, Enrichetta.

Od narodzin pierwszego z dzieci oddawaliśmy się im, zapominając o sobie na ich rzecz. Obserwowaliśmy ich pierwsze troski, pierwsze uśmieszki i ra­dosne wybuchy śmiechu, pierwsze kroki, pierwsze słowa, pierwsze niepokojące nas niedoskonałości, jakie się pojawiały. Studiowaliśmy książki poświęcone peda­gogice wieku dziecięcego, starając się być lepsi, poprawiając się z naszych wad i kształtując nasz charakter – z powodu miłości do dzieci. Staraliśmy się, by do­brze się czuły we własnym towarzystwie i by inne, gorzej wychowane dzieci, nie przyczyniły się do zaprzepaszczenia naszego – z pewnością niedoskonałego, ale sumiennego – trudu. Potem była szkoła, a następnie harcerstwo, które uzupełniało informacje i przygoto­wywało ich do życia. Czuwaliśmy nad nimi dniem i nocą, uważając, by jakiś zły element nie zdołał w jakikolwiek sposób zamroczyć ich dusz. Czuliśmy, że ciąży na nas wielka odpowie­dzialność za te dusze wobec samego Boga, który je nam powierzył, i wobec ojczyzny; chcieliśmy je wychować na jej kochające dzieci. Wychowywaliśmy je w wierze, aby poznały i pokochały Boga – zapisała Maria.

Dzieci Beltrame Quattrocchich miały zapewnione kierownictwo ojca duchownego, regularnie przyjmowały sakramenty święte, do Pierwszej Komunii Świętej przystępowały wcześnie, mając 5-6 lat, zgodnie z zaleceniami papieża Piusa X. Codziennie razem z całą rodziną odmawiały różaniec.

Zarówno Alojzy, jak i Maria zaintere­sowali się ruchem skautowym założonym w 1916 r. Z Anglii sprowadzili książkę Roberta Baden Powella, założyciela skautingu, aby przekonać się, czy ruch nie pozostaje w sprzeczności z nauką Kościoła, a potem ściśle współpracowali z założycielami włoskiego harcerstwa katolickiego

W 1920 r. w życiu rodziny miało miejsce bardzo ważne wyda­rzenie. Za radą ojca Mateo Cravleay’a dokonali intronizacji obrazu Najświętszego Serca Pana Jezusa w swo­im domu. Już wkrótce miało się okazać, jak wielki wpływ i zmiany wywoła znajomość z tym kapłanem i oddanie się Najświętszemu Sercu Jezusa.

Dwa lata od tego wydarzenia obaj synowie, Filippo i Cesare, podjęli decyzję o wstąpieniu do seminarium duchownego, a pięć lat później próg klasztoru klauzurowego przestąpiła starsza córka Stefania, która przyjęła w zakonie imię Maria Cecylia.

Te niespodziewane wybory były dla rodziców powodem zarówno do rado­ści, jak i cierpienia. Woli Bożej poddali się jednak bez żadnych zastrzeżeń. W 25. rocznicę zawarcia sakramentu małżeństwa Alojzego i Marii święcenia kapłańskie przyjął Filippo, odtąd ks. Tarcisio??, a w 1933 roku drugi syn – odtąd ojciec Paolino. W tym dniu Maria powiedziała do niego: Jesteś już kapłanem. Od tej chwili możesz mnie nie tylko błogosławić, ale i rozgrzeszać. Ale jestem i na zawsze pozostanę twoją matką. Zapamiętaj sobie dobrze, że jeśli pewnego dnia, nie daj Boże, miałbyś się okazać niewierny, zostaniesz spoliczkowany przez swą własną matkę i nic cię przed tym nie uchroni.

Cierpienie rodziców spowodowane odejściem z domu dzieci zaowocowało głębszym zjednoczeniem duchowym małżonków. Siły duchowe do życia czerpali z Eucharystii. Codziennie rano uczestni­czyli we Mszy świętej w Bazylice Santa Maria Maggiore. Dzień zaczynał się tak: wspólna Msza św. i Komunia. Gdy ja jeszcze przygotowywałam się do wyjścia, jego namiętność do Liturgii kazała mu głośno czytać porządek Mszy św. na dany dzień; oprócz tego ciągle nosił mszalik i studiował go – linijka po linijce – mimo że znał jego układ na pamięć. Gdy wychodziliśmy z ko­ścioła, witał mnie słowami dzień dobry, jakby dopiero wtedy dzień zaczynał się naprawdę. I tak rzeczywiście było.

Już w 1926 r., kiedy Alojzy miał 46 lat, a Maria 42, za radą ojca duchownego Pelegrino Paoli małżonkowie dokonali „zgodnie definitywnego rozdziału łoża”. Od tego momentu wspólne łoże małżeńskie zastąpili dwoma łóżkami. Wybór wstrzemięźliwości cielesnej wynikał z pragnienia pogłębienia wzajemnej komunii duchowej oraz pragnienia radykalnego oddanie się Boskiemu Oblubieńcowi. Natomiast po wyświęceniu synów na kapłanów w 1934 r. małżonkowie postanowili, że jeżeli także ich druga córka Enrichetta podejmie powołanie zakonne, oni również wstąpią do klasztorów. Tak jednak się nie stało, ponieważ najmłodsza córka do końca pozostała w domu rodziców.

Ciężkim doświadczeniem dla rodziny była druga wojna światowa. Minister sprawiedliwości Włoch zaproponował Alojzemu stanowisko adwokata generalnego państwa. Ten jednak odmówił, aby nie wspierać faszystowskiego reżimu. Odmówił również kandydo­wania do senatu z list chrześcijańskiej demokracji, ponieważ niektóre punkty programu były sprzeczne z wyznawa­nymi przez niego poglądami.

Małżonkowie w swoim rzymskim mieszkaniu mimo zagrożenia przyjmowali, przechowywali i ułatwiali ucieczkę żołnierzom uchodźcom. Także po wojnie od razu włączyli się do odbu­dowy kraju po zniszczeniach, działając w ruchach Front Rodziny (Front delia Famiglia) i Ruch Odrodzenia Chrześci­jańskiego (Rinascita Christiana).

Dnia 5 listopada 1951 r. cała rodzina Beltrame Quattrocchich po raz pierwszy od 1924 r. spotkała się w cała w mieszkaniu w Rzymie. Było to ostatnie takie spotkanie, cztery dni później Alojzy zmarł na atak serca. Na jego ostatnie pożegnanie przybyły rzesze ludzi, w tym wiele wybitnych i znanych osobistości. Wszyscy, wylewając szczere łzy, świadczyli o otrzymanym dobru znanym jedynie Bogu. Na wyścigi próbowali musnąć kwiatem, wieńcem czy chusteczką – niby relikwię świętego – tę martwą, woskową twarz, która była pogodna i rozjaśniona jak nigdy. Potem starali się ucałować rękę czy brzeg sukni naszej mamy, której, dzięki zadziwiającej sile ducha – udawało się ukryć ściskający serce ból pod życzliwym uśmiechem. Na wyścigi zwracali się do niej z najpiękniejszymi słowami; nie tyle z konwencjonalnymi kondolencjami, co z ewangelicznym pocieszeniem to był święty człowiek – wspominał ojciec Paolino.

W rok po śmierci męża Maria wy­dała książkę Wątek i osnowa (L’ordito e la trama). Był to trochę zmieniony tekst napisanego wcześniej Radiogramu pewnego małżeństwa.

Wątek – nitka po nitce współpracuje z osnową (…) Muszę, całkowicie skupiona na darze z siebie samej upiększać solidny męski fundament osnowy własną nicią – wątkiem delikatności i miłości. Nić za nicią – wątek – jako funkcja osnowy, osnowa jako racja wątku. I jak jedno bez drugiego nie zdoła ukończyć swej tkaniny, tak jedno zyskuje w drugim swą siłę i podporę. Bóg zechciał, by sakrament małżeństwa był ścisłym przymierzem: uporządkowanym, ukształtowanym, nabierającym stopniowo spoistości i trwa­łości dzięki wzajemnemu zrozumieniu płynącemu z miłości; by był pełen światła i zapału w łasce i miłości, we wspólnym podnoszeniu rąk. (…) Takie jest właśnie małżeństwo: nitka po nitce, jedno z drugim splecione w Bogu, na zawsze, nieprzerwanie, aż do śmierci. Dopiero wtedy tkanina znajdująca się w rękach Boskiego Tkacza, zostanie ukończona; będzie to ostatni, nie znający końca splot wątku z osnową.

Najmłodsza córka, Enrichetta, która towarzyszyła matce po śmierci ojca, zaświadcza, że wdowieństwo Marii było nieustanną ascezą. Przez długie samotne godziny modliła się i kontemplowała, ofiarując swe wyrzeczenia potrzebują­cym duszom. Zmar­ła 25 sierpnia 1965 r. w Seravalle w Toskanii. Oboje małżonkowie Beltrame Quattrocchi spoczywają na rzymskim cmentarzu Vitorchiano.

Już w 1919 r. Maria zostawiła mężowi swój duchowy testament. Napisała w nim: Pozostawiam Ci moją nadzieję. Może ufać Panu ten, kto naprawdę ofiarował wszystko dla Jego chwały. Jak słodko jest, Gino, oddać się całkowicie – z duszą i ciałem w Jego ręce – pozwalając, by On posługiwał się nami jako członkami swego ciała, zjednoczonymi z Nim w Miłości. Jak słodko jest to uczynić, kiedy się już przeżyło życie Jemu ofiarowane, tak jak On sam żyje w Eucharystii, życie pełne modlitwy, życzliwości, zadośćuczynienia, poświęcenia; ukryte w cichym, czynnym i ukrytym życiu wszechmogącej Miłości.

Liturgiczne wspomnienie błogosławionych Marii i Alojzego Quatrocch 25 listopada, nie przypada jak to jest w zwyczaju na dzień ich narodzin dla nieba, czyli śmierci lecz w dniu, w którym udzielili oni sobie sakramentu małżeństwa.

Prerafaelici – odrębny nurt w sztuce europejskiej Bractwo zostało założone w 1848 r. przez Williama Holmana Hunta, Johna Everetta Millais i Dante Gabriela Rossettiego, do których dołączyli William Michael Rossetti, James Collinson, Frederic George Stephens i Thomas Woolner. Bazowali na poglądach Ruskina, inspirowali się pracami W. Blake’a i idei powrotu do malarstwa przed-rafaelowskiego, a więc do czasów Giotto i Fran Angelico, akcentując wierność naturze, szczerość i prostotę wypowiedzi. Pracowali w plenerze, malując emocjonalne, ale wiernie oddające rzeczywistość pejzaże. Wywarli ogromny wpływ na ukształtowanie się ruchu Arts&Crafts.

Praca Marii Corsini na ich temat zaginęła.

Opracowano na podstawie: A. Danese, G.P. Di Nicola Aureola dla dwojga. Maria Corsini i Luigi Beltrame Quattrocchi. Edycja Świętego Pawła. bmw. 2004., http://www.voxdomini.com.pl/sw/sw44.html [dostęp:01.09.2012], http://www.lesniow.pl/rodzina/rodzina/rodziny_kanon/aloizy_maria/aloizy_maria.htm [dostęp: 15.09.2012].